Przejdź do głównej zawartości

Magia Uczuć - 2006 - Fantasy

 


Tytuł może się wydawać złudny jak mi, bo pasuje dobrze do komedii romantycznej. Natomiast sam plakat o wiele lepiej oddaje charakter "Magii uczuć". Uczucia tu mają bohaterowie z pięcioletnią dziewczynką w roli głównej. A magia to wszystko to, co się dzieje w tej historii fantasy.

"Magia Uczuć" opowiada o kaskaderze, który trafił do szpitala i tam poznaje malutką kobietkę. Szybko znajdują ze sobą wspólny język i mężczyzna opowiada jej "epicką" historię. To sprawia, że nawet przebywanie w przykrych okolicznościach, może być szczęśliwe.


Moim ulubionym (nie najlepszym) reżyserem jest Terry Gilliam. (chyba napiszemy kiedyś o nim) Terry jest znany z filmów fantasy. Przy "Magii Uczuć" od razu miałem skojarzenia z tym twórcą. Jego genialne "Brazil", "Bandyci Czasu" i "Baron Munchausen" świetnie pasują do opisywanej produkcji.

Klimat jest bajkowy. To co widać na kadrze wyżej, pokazuje rozmach tego filmu. Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie były robione sceny, ale chyba na kilku kontynentach. 

To jest trochę taka bajka, tylko w prawdziwym świecie. 

Zwykle małe dziewczynki w filmach są pyskate i na wszystko mają odpowiedź. Tutaj twórcy postawili na realizm i sposób zachowania młodej jest często nieporadny, a przez to realistyczny. Główny bohater ma swój cel w opowiadaniu jej tej historii. Wszystko jest dobrze wytłumaczone.

Bardzo dawno nie dałem oceny 9/10 dla filmu. W tym wypadku taka nota leci na Filmweb. Tutaj daję niecałą dziewiątkę i polecam film dla całej rodziny i miłośników fantasy.

Ocena: 88%


Komentarze

  1. Wysoka ocena. Film musi być naprawdę warty obejrzenia. Zgadzam się z tym, że jak ma się kogoś na kogo można się otworzyć sprawia, że to prawdziwy cud. Niestety mało kto potrafi słuchać innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybszy komentarz niż mój pulpit blogspot.

      Wysoka. To czas kiedy bajki miały jeszcze duży sens.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rage 2 - rozwalanie na ekranie

Już dawno temu ukończyłem tę grę, ale właśnie teraz przyszła pora, żeby coś napisać. Takie szaleństwo jak na powyższym obrazku to rutyna w "Rage 2". Ogólnie jest to strzelanka w pierwszej osobie. Ma natomiast cechy rpg oraz otwarty i duży świat. Fabuła jest na drugim planie. Nawet już nie pamiętam, o czym to było. Jak zaczynałem grę, to zalewała mnie krew przez system zapisu. Żeby gra się dobrze zapisała, trzeba przejść daną lokację od początku do końca. Grafika jest bardzo przyjemna. Akcja dynamiczna. Rozwój postaci interesujący. Grze można zarzucić, że na dłuższą metę zwiedzanie kolejnych miejsc jest powtarzalne. Bazy z przeciwnikami są robione trochę na jedno kopyto. Dużo interesujących pomysłów tutaj jest. Przemierzając pustynie naszym samochodem, (jest kilka do zdobycia) możemy się natknąć na tajemnicze czarne wierze. Zniszczenie ich da nam korzyści. Oprócz tego są miejsca z bandytami. Arki - pozostałości po zaawansowanej technologii, w których znajdziemy nowe bronie i b...

Wiedźmin 3 Dziki Gon - No, mega.

  Ta gra to indywidualny świat. Przejście Wiedźmina 3 z większością misji pobocznych to jakieś sto godzin grania. Traktuję to jako pewien achivement - osiągnięcie. Gra oczywiście na motywach powieści Andrzeja Sapkowskiego. Trzecia część opowiada historie Geralta z Rivii, który szuka swojej córki Ciri. A za nimi jak oddech czuć dziki gon, czyli bandę żywych trupów z mocną bronią i czarami. Jeśli chodzi o rozgrywkę, to każda kolejna część Wiedźmina była o nieco lepsza. W tym wypadku mamy szeroki otwarty świat i kilka krain do zwiedzania. Poza misją główną robimy questy poboczne i bierzemy wiedźmińskie zlecenia na potwory. Ubaw po pachy.  Zanim nie zagrałem w Wiedźmina, to myślałem, że z jednej perspektywy jest głupi. Dużo frajdy daje w rpgach rozwój postaci od zera. A tutaj nie zaczynamy od zera, tylko na starcie jesteśmy już herosem. Jednak nie przeszkadza to wcale w grze, bo drogi rozwoju postaci oraz znajdowania ekwipunku są naprawdę satysfakcjonujące.  Przeszedłem całą ...

Teściowie (2021)

W końcu udało mi się trafić na w miarę interesujący polski film. Szału ogólnie nie ma, ale dodaje otuchy, że w naszym kraju można zrobić jakiś ciekawą autorską produkcje. Czemu autorską? Ponieważ autorzy nie łatwo dają się włożyć w schemat i robią coś oryginalnego. "Teściowie" to ogólnie film "przegadany". Już od samego początku możemy zauważyć, że dialog jest tu punktem kluczowym. Mnie zastanawiało, na ile twórcy inspirowali się np. Woody Allenem, bo on jest mistrzem fimów "przegadanych". Wszystko zaczyna się od razu. Dosyć długo zajęło mi zorientowanie się, o co tu tak naprawdę chodzi. "Teściowie" to takie alter ego "Wesela". Tutaj właśnie toczy się akcja, ale ze ślubem było gorzej. Podobno to komedia, ale nie w mojej kwalifikacji. Te rozmowy naprawdę wydawały się być na poważnie, a śmiesznych momentów jest jak makiem zasiał. Film mi się podobał, chociaż zabrakło momentu "wow". Tak szybko się zaczyna jak kończy. To zaledwie ...