W ten film "wkopałem się" przez algorytm HBO Max. Był wiele razy wyświetlany jako coś poleconego i w końcu stwierdziłem, że go obejrzę. Moje oczekiwania były niskie, dlatego zaskoczyła mnie wysoka jakość tego kina.
Nie wiem, jak opisać ten film. Dla mnie zasadniczo dzieli się on na dwa "małe" filmy. Na początku przypomina wręcz western, gdy pod koniec zmienia się w typowy horror. Opowiada historie czarnoskórych braci, którzy przyjeżdżają z Chicago do rodzinnego miasteczka. Są czarnoskórzy. Prawie wszyscy tu są czarnoskórzy. Rodzeństwo ma dużo kasy i chce otworzyć knajpę.
To jest film bardzo muzykalny. Muzyka ma w nim ważne miejsce. Głównie blues. Bardzo przyjemne doświadczenie.
Na początku seansu miałem wrażenie, że to jedna z produkcji, która pokazuje czarnych jako bardzo ważnych ludzi, bo to oni są tutaj na pierwszym planie.
Czarnych braci trzeba lubić, bo to trochę tacy gangsterzy. Zabierają swojego siostrzeńca na imprezę. Ten jeszcze młody, ale potrafi grać na gitarze i śpiewać. Jego ojciec jest pastorem i nie pozwala na takie rzeczy. A inne postacie? Jest taki stary bluesman z harmonijką. Biała kobieta, który czuje się jak czarna. I jeszcze ważna jest tutaj szamanka.
"Grzesznicy" mi się naprawdę podobali. Jest to oryginalne kino, brakuje w nim banału. Nie jest to typowy horror, a jeśli już jest to w 1/2. Druga połowa to kino obyczajowe. Sympatyczne. Bardzo chce się czarnych lubić - przede wszystkim za wspaniałą muzykę.
Ocena: 80%


Komentarze
Prześlij komentarz