Zawsze z przyjemnością zasiadam do filmów, które nie dzieją się w USA. Wtedy mam szanse odkrycia czegoś nowego. Tym razem kulturalnie zwiedzamy Japonie.
Jak ten film opisać? Na necie piszą, że to produkcja o dwóch przyjaciołach, co zaczynają się różnić w poglądach. Ale czy to jest najważniejsze? Wyobraźcie sobie na przykład, że fabuła w której nastolatkowie są głównym tematem, jest tu trochę mniej ważna.
To co jest najważniejsze? Zwykłe życie tych ludzi. To że mają chwilę szczęścia i trafiają na problemy. Ten realizm w którym brakuje trochę historii jest zachwycający. Można rzec, że ogląda się to trochę jak z ukrytej kamery. Wiemy, co się dzieje, jednocześnie wiele się nie dzieje.
Film został zdefiniowany jako dramat. Mogę się z tym zgodzić, ale jednocześnie jest to wesoły film. Te dzieciaki mają naprawdę coś w głowie, ale otoczenie wywiera presje, żeby tylko im wytknąć błędy.
Będę "Happyend" dobrze wspominać. Pokazał mi nieco kulturę Japonii. Warto powiedzieć, że ten film nie należy do nudnych, bo często bywa że dobrze oceniane dramaty są dobre do spania. Tutaj cały czas się coś dzieje. Powyższy kadr (z żółtym autem) udowadnia nawet rzeczy abstrakcyjne - ale nie jest to motywem przewodnim.
Z czystym sumieniem wystawiam ocenę osiem. Warto ten film obejrzeć nie tylko dla rozrywki, ale jako filmo-turystyki.
Ocena: 80%
Z czystym sumieniem wystawiam ocenę osiem. Warto ten film obejrzeć nie tylko dla rozrywki, ale jako filmo-turystyki.
Ocena: 80%
Nazbierało mi się materiału na recenzję. Dwie gry czekają w kolejce. Jakoś w środku tygodnia coś się urodzi.


Czuję, że i ja obejrzałabym z przyjemnością
OdpowiedzUsuń