Filmy z wątkiem homoseksualnym budzą różne emocje. Myślę, że nie chodzi o to, żeby przez taki pryzmat oglądać daną produkcje. Film to film. Historia jaką opowiada jest jedną z różnych cech, którą doświadczamy.
Są wakacje. Pewien mężczyzna przyjeżdża w odwiedziny. Chłopak udostępnia mu swój pokój. To początek wyjątkowej przyjaźni, w której chodzi o więcej niż namiętność.
Reżyser w ciekawy sposób prowadzi nas poprzez relacje nawiązywane w filmie. Nie ma tu dużego pośpiechu. W umysłach bohaterów ukazują się również kobiety.
Ogólnie "Tamte dni, tamte noce" średnio mi się podobał. Twórcy stwierdzili, że najważniejszym momentem filmu będzie zbliżenie obu facetów. W mojej ocenie to sprawia, że historia jest płytsza niż powinna być.
"Call me by your name", czyli oryginalny tytuł jest szalenie bardziej satysfakcjonujący niż polski. Jednakże żeby to zrozumieć, trzeba obejrzeć film.
Co tu dodać? Specjalistą od takiego kina nie jestem. Do tej pory nie obejrzałem "Tajemnice Brokeback Mountain". Nie mam nic do gejów, ale widok całujących się mężczyzn nie należy do moich ulubionych widoków.
Ocena: 60%
Lubię queerowe wątki, ale pod jednym warunkiem: że płeć/orientacja seksualna/tożsamość nie jest całą osobowością postaci i nic więcej na jej temat nie można powiedzieć poza tym, że jest trans czy homo... Lubię np. tę niebinarną postać w serialu Fallout.
OdpowiedzUsuń